Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/150

Ta strona została przepisana.

wyjątkowo ostra; ileż razy myślał sobie, jakby mu przyszło marznąć nieraz na dawnem mieszkaniu przy niedbałej o piec Tomaszowej. Z czasem Antonina zaczęła wykazywać i inne zdolności, mianowicie spiżarniano‑gorzelnicze. Zrobiła raz wódki nalanej na chleb świętojański, która tak smakowała Kowalskiemu i Anatolowi, że ten ostatni nie chciał innej wziąć w usta. Spiżarnia zaś obfitowała w wyborne kwaszone ogórki, pikle, śledzie bajecznie marynowane, korniszony i tym podobne.
Oczywiście wszystkie te astrale, wiążące mężczyznę z domem, przyciągały go tak mocno, że ani na myśl mu nie przyszło wypuścić się na jakieś śniadanko lub kolacyjkę do knajpy, a dla kawiarni ta typowa kaffeehauspflanze był stracony bezpowrotnie.
Kiedy raz z bibljoteki wracał na obiad do domu, spotkał po drodze Karola Holcmana, który wydał mu się jakiś opuszczony, dawno niegolony, niestarannie odziany. Przywitał go serdecznie, a tamten spotkanego przyjaciela obojętnie, ze smętną apatją. Karol szedł wolno, skulony z zimna, gdyż nie miał na sobie futra, więc Anatol, chcąc z nim trochę pogadać, zaproponował mu w barze kieliszek koniaku. Wstąpili do baru i stanęli przy bufecie. Karol kazał sobie podać większy kieli-