Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/159

Ta strona została przepisana.

czy do zapakowania, aby otrzymać niechętną odpowiedź:
— A któż to szanownemu panu miał załatwić?
Tu jednak fala gniewu przeszła po całej istocie wyprowadzonego z równowagi. Chwycił leżącą na krześle walizę i rzucił nią z pasją o podłogę.
— Cóż do starego djabła? Pocóż ja w takim razie żywię dwie gęby nadarmo, pocóż płacę służącej, żebym na moje zlecenie nie miał najmniejszej wyręki. Może każesz mi lokaja specjalnie trzymać do pakowania rzeczy!
Szybko wstał i byle jak powrzucał do walizki potrzebne rzeczy, zapiął walizkę, przycisnąwszy kolanem. Bez pożegnania, nie spojrzawszy nawet na beczącą z twarzą w poduszkach Antoninę, wyszedł z walizką w ręku. W kuchni zauważył myjącą się pod kranem Joasię i żadnego śladu przygotowania do wcześniejszego ze względu na jego wyjazd, śniadania.
Naturalnie na dworzec przyjechał znacznie za wcześnie, gdyż nie obliczał, że tak szybko się ubierze i bez jedzenia wyjdzie z mieszkania. Wypił w bufecie herbatę, apetytu nie miał na nic, jeszcze do tej chwili przetrawiał w sobie gorzką złość. Nareszcie zjawił się i szwagier. Radośnie się z nim przywitał i po-