Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/169

Ta strona została przepisana.

że wszelkie nowe odkrycia odwiecznych prawd dobijały się swych praw obywatelskich z trudem, wojując z rutyną urzędowej nauki i religji i niejeden Galileusz wbrew swemu przekonaniu musiał potępić i odprzysiądz się od swych genjalnych pomysłów i tylko uparcie dla siebie samego powtórzyć na pociechę: »E por si muove!«[1]
Powiedziawszy to Anatol nalał starego miodu z omszałej butelki i podsunął kieliszek profesorowi. Kozarski kiwnąwszy głową na podziękowanie, trącił się ze Stefanowskim i spojrzał swym hypnotyzującym wzrokiem w oczy Anatola.
Anatol uczuł pod tem spojrzeniem jakiś niepokój, który zatrząsł całą jego jaźnią, a jednocześnie poddał go nieznanej władzy dziwnego profesora.
Kozarski umoczył usta w kieliszku i powstał, aby przejść się dookoła stołu, przyczem mówił nie bez goryczy, choć bez urazy dla otoczenia:

— Jeżeli ktoś się znajdzie na tej planecie, zwanej ziemią, który nie zadowolni się tem, co mu da nauka dzisiejsza, który pragnie uczciwie odkrycia zagadki bytu, uważają go zaraz za to, że nie utracił jeszcze zdolności do dziwienia się temu, skąd się wziął i dokąd dąży w wirze niepojętych zdarzeń, za

  1. Przypis własny Wikiźródeł z wł. A jednak się kręci!