Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/177

Ta strona została przepisana.

Zgaszono świece i czas jakiś panowała cisza, tylko pod oknem pies zawył.
— Oj, jakem się zlękła..., zawołała jedna z pań i znów pokój zaległa cisza.
Wkrótce jednak zaczęły się zwyczajne w tych razach objawy, a więc stukanie w stół, poruszanie się stołu, tupanie nogami stołu i rozmowa zapomocą dyktowania alfabetu. Pytano się o najrozmaitsze rzeczy. Między innemi, kto jest między nimi tem medjum, któremu zawdzięczają dzisiejsze objawy. Stolik wypukał nazwisko jednego z panów obecnych. Któraś z pań pytała, czy możnaby się dowiedzieć, czyj duch objawił się teraz. Odpowiedź brzmiała: »Urszula Kochanowska«.
Wśród otoczenia z rozmów i pytań zadawanych można było zaobserwować, jak się kto do seansu odnosi. Jedni traktowali każdą odpowiedź jak wyrocznię nie podlegającą dyskusji, inni kpili z dających się nabierać, a jeszcze inni, a zwłaszcza jedna starsza panna, bali się i znać było, że żałowali, iż zdecydowali się uczestniczyć przy takich strachach.
Dla Anatola to wszystko nie było nowością, a monotonny szept pytań i ciemność panująca w pokoju, działały na niego nasennie, to też z trudem udało mu się obronić przed Morfeuszem. Nagle zainteresował się odpowiedziami stolika, czy ducha. Pan domu