Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/58

Ta strona została przepisana.

poprzecznej desce umieszczonej nisko przy ściance kajuty, niby ławka.
Stefka, młoda blondynka w koszuli i chustce, pomogła mu zdjąć paltot, wzięła od niego kapelusz, a on uśmiechając się szarmancko, na jej zaproszenie usiadł na owej desce, usunąwszy się w sam kąt, gdzie dwie deski ze sobą się w rogu stykały.
Przysunięto coś w rodzaju stołu, na którym znalazły się kieliszki i przekąski, ogórki kwaszone, słonina, chleb razowy, i parę całych cebul.
Stefka, jak mówiła, z robiła toaletę, t. j. włożyła barchanową halkę, a zrzuciła chustkę z ramion, które pokryły teraz rozpuszczone, puszyste, choć niemiłosiernie potargane, złote włosy.
Zaczęła się uczta.
Z jednej jego strony siedział blisko młody towarzysz »Oleni« zwany »Gleniem«, a z drugiej Stefka, naprzeciwko nich na stołkach usiedli gospodarująca tam baba i ten drab, co go tu przyprowadził.
Po przebytych wrażeniach i pełen wewnętrznej febry pił łapczywie, nalewaną gęstą ręką wódkę.
Mało co zato zagryzał.
Jego sąsiad zaczął go wypytywać, jak trafił na berlinkę Mondrala, a właściciel tego jachtu