Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/60

Ta strona została przepisana.

łek«. Pokaż, draniu, paszport! — ryknął nagle wstając, najwidoczniej już pijany.
Na to jego przyjaciółka »Olenia« również się zerwała i pociągnęła swego kochanka za rękaw tak mocno, że się chłopak zatoczył w tył.
Oburzyło go to widocznie, bo chwycił zaostrzony nóż do krajania kiełbasy, chlasnął babę przez twarz tak, że rozciął jej ukarminowane usta w samym kąciku, co jej jeszcze bardziej z jednej strony poszerzyło i tak szerokie usta.
Lament baby był nie do opisania. Płacz, wycie, łkanie nieludzkie nie przeszkadzało ranionej ani na chwilę oblewać napastnika stekiem najordynarniejszych, najbardziej wymyślnych przekleństw.
Jej twarz była straszna.
Krew, łzy i farba wszystko to rozmazało się fantastycznie, robiąc tę twarz żałośliwie komiczną.
Mondral stanął w obronie »Oleni«, a jednocześnie zasłonił sobą i gościa, aby mu się nic złego nie stało.
Wreszcie Gleń, dostawszy od draba parę razy po karku, nagle spokorniał i usiadł na jego miejscu, gdyż przy Anatolu zajął teraz miejsce Mondral.
Stefka niebardzo wzięła do serca całą hecę,