Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/66

Ta strona została przepisana.

coś obok niego; po omacku rozeznał śpiącą obok Stefkę. Widać użyczyła mu swego posłania.
Pod wpływem jakiejś tkliwej wdzięczności, a może resztek w nim pokutującej gorączki, objął ją ramieniem i przytulił do siebie.
Ona jak przez sen objęła go gołem, gładkiem ramieniem za szyję i twarz gorącą przycisnęła do jego policzka.
Pocałowali się w usta...
Cebula buchała od niej ostrą wonią.
Przypomniał sobie, jak podziwiał jej łapczywość na ten specjał, jak zjadała całe główki cebuli, maczając ją tylko w soli.
W tej chwili latarka elektryczna oświetliła wnętrze kajuty i weszły trzy pozostałe osoby całego towarzystwa.
Anatol natychmiast z trudem zwlókł się z posłania, zarzucił na ramiona paltot i podszedł do wchodzących.
— Przepraszam, żem wam swoim niedołęstwem narobił kłopotu, — przemówił do Mondrala.
Zagabnięty zapewniał, że cała przyjemność po jego stronie.
Zapalono świeczkę stojącą na stole.
Olenia i Gleń usiedli ciasno jedno przy drugiem, widać zgoda ich była kompletną,