Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/73

Ta strona została przepisana.

Twarz jej była teraz jeszcze komiczniejsza w kontraście swej trywialnej, chamskiej brzydoty z dość szykownym płaszczem i kapeluszem usiłującym krzyczeć elegancją.
Anatol znalazł kilka stołów razem złączonych, a przy nich już dobrze podochoconych: Alfiego z chórzystką z teatru, »Wuja«, emablującego ekspedjentkę z owej wędliniarni, gdzie był przed wieczorem razem z Anatolem, dalej wybuchającego co chwila swym zaraźliwym śmiechem Karola Holcmana, Armand, opowiadający mu jakieś swoje niesłychanie zabawne błazeństwa; Kądzielski był nieswój, gdyż musiał opanowywać zły humor swej sąsiadki, nadzwyczaj eleganckiej kokotki, z którą łączyły go trochę ściślejsze węzły, niż to bywa zazwyczaj w takich wypadkach, a której najwidoczniej nie podobał się pomysł przyprowadzenia tak wspaniałej, jak ona, damy do tak podrzędnego lokalu. Najmłodszy benjaminek całego towarzystwa, poeta Jan Krzysztof był zachwycony, rozanielony, twarz jego promieniała od radości życia.
Całe to towarzystwo zwróciło się do Anatola z hałaśliwemi wymówkami, że się tak spóźnił.
Alfi gościnnie zapraszał go do zajęcia miejsca ale Anatol wziął go na stronę i zakomunikował mu, że ma nowych przyjaciół, któ-