Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/74

Ta strona została przepisana.

rych tu musi ugościć, gdyż wiele ma im do zawdzięczenia.
Alfi zaczął go głośno zapewniać, że jest im bardzo przyjemnie, że towarzystwo się powiększy.
Les amis de nos amis, — dodał wreszcie, — gdzież oni są.
Wprowadzono uroczą »Olenię«, Glenia i Mondrala.
Nikomu się tak niespodobała nowa znajomość, jak młodziutkiemu poecie.
— Nie, jak babcię kocham, — piszczał roześmiany, — co za bajeczny pomysł, Anatol jest genjalny! Towarzystwo staje się coraz bajeczniej kolorowe.
— Coraz bardziej kolorowe; niestety, pan ma zupełną rację, — zaręczała zdenerwowana towarzyszka Kądzielskiego.
— Tego już zawiele, — dodała i natychmiast wstała.
Kądzielski ze złości aż zgrzytnął zębami, ale wstał zaraz i oboje wyszli.
Naturalnie, odtwórca dzisiejszy Otella zaczął gwałtownie nadskakiwać »Oleni«. On ani na chwilę nie mógł powstrzymać się od bawienia obecnych swoją osobą.
Babus przyjmował jego umizgi, jak dobrą monetę, co strasznie śmieszyło, nieprzywykłą do ekscentrycznych pomysłów członków tego