Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/83

Ta strona została przepisana.

Stefka, gdzieś ty?
Anatol budzi się z męczących majaczen influency, maca ręką po pościeli, gdzie Stefka. Słyszy dobijanie się do drzwi, usiłuje otworzyć spieczone, suche wargi i słyszy jakiś nieznany mu głos, wychodzący z niego, zachrypnięty i rozbity:
— Zaraz, zaraz otworzę.
Z trudem uniósł zbolałą głowę, usiadł na łóżku i dopiero teraz poznał, że jest w swojem mieszkaniu, pełnem nieporządku i kawalerskiego chaosu.
Narzucił szlafrok, pantofle włożył na bose nogi i starał się sobie przypomnieć, co to było.
Czy jest chory? Czy ta Olenia, Stefka, Gleń, Mondral, berlinka i t. d., czy to wszystko razem było snem gorączkowym?...
Możliwe...
Siedział na łóżku i rozglądał się. Było ciemno, tylko blask latarni z ulicy wpadał do pokoju.
Teraz znów usłyszał niecierpliwe pukanie do drzwi.
Przypomniał sobie, że to właśnie było przyczyną jego przebudzenia się i następnie odziania w szlafrok, zaklął Tomaszową, że gdzieś się zawieruszyła i sam drzwi otworzył.
Na progu, w kuchni stanęła dziewczyna w chustce na głowie i uśmiechała się do niego poufale...