Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/92

Ta strona została przepisana.

uczuwał jednak w swej duszy podmuchy wiosenne i pragnienia jakiejś nowizny, odmiany...
Zaczynał drzemać kołysany niejasnemi przeczuciami...
Fale, fale, a on płynie po nich popychany jakiemiś siłami nieznanemi mu, dąży dokądś, tęskni za jakąś krainą błękitną, gdzie panuje wieczny pokój i mir...
Jakieś wiersze dawne składają mu się same z tych czasów, kiedy to przechodził przejściową chorobę każdego młodocianego wieku pisania poezji i zasypia. A pamięć mu szepce do ucha znane niegdyś, a dziś zapomniane rymy, które dopiero w stanie marzenia wypływają u niego z podświadomych dziedzin...

Widzę gdzieś z dala nieznany
Ląd,
Jakiś kochany
Tej ziemi kąt,
Gdzie czeka na mnie przyszłość radosna
I wieczna wiosna...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .