Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/96

Ta strona została przepisana.

mnie, jestem chora bezdomna i, jeżeli za parę dni lekarz uzna mnie za wyleczoną, będę musiała opuścić szpital. Dziękuję panu z całego serca za ofiarowanie mi zajęcia w swoim domu.
Wyciągnęła chudą rękę do niego, a on uścisnął ją na znak zawartej już umowy.
Spojrzał w jej twarz wycieńczoną zapewne nietylko obecnem otruciem, lecz i przedtem przejściami natury moralnej i materjalnej.
Nie była ładna, tylko oczy i ich oprawa były wyjątkowo powabne. Koło ust widać było ślady oparzenia gryzącym płynem, włosy w nieładzie spadały czarną kaskadą na zgrzebną, szpitalną koszulę. Bladość twarzy podkreślała ciemność oprawy oczu, gęstość czarnych brwi i puszku na górnej wardze.
— Szkoda, że nie jest ładna... — przemknęło na chwilę przez głowę Anatolowi, ale wnet zgromił się wewnętrznie za głupie refleksje, bo cóż go właściwie powinna obchodzić powierzchowność jego przyszłej gospodyni. Niech będzie tylko porządna, uczciwa i pracowita.
Podejrzewał uczciwy grunt u swej nowej znajomej, bo przecież mogłaby chyba znaleźć jakieś zajęcie, gdyby nie liczyła się z dumą kobiecą i sumieniem.
Widząc zadowolenie ratowanej z topieli, rad