Strona:Julian Ursyn Niemcewicz-Nasze Verkehry.pdf/27

Ta strona została uwierzytelniona.

Niemcewicz. Kolega Lipiński niech spróbuje uczyć wróbelka.
P. Ordynatowa. Toujours pied fourchu. (Otwierają się drzwi i wnoszą na dużej tacy wódki, śledzie, ser, masło i chleb. Porywają się wszyscy do śniadania).
Łubieński. Moi panowie, jeszcze sesya nie skończyła się i jeszcze są podania od komisyi egzaminacyjnej bardzo ważne.
P. Ordynatowa. Jak tylko jeść, pan Niemcewicz pierwszy.
Hofman. Vortrefflicher Schinken.
Bergonzoni. Le beurre est très frais.
Niemcewicz. Przedni śledź.
Łubieński. Proszę na miejsca. (Czyta) Catharina Schurke, rodem z Westfalji, lat 18, mająca zdrowie dobre, obyczaje mierne, niema ochoty do pracy, prosi o pensyę miesięczną dukatów sześć.
Niemcewicz. A już też spodziewam się, że ta niema żadnego prawa.
Lipiński. I czemuż niema prawa? Uboga, w obcym kraju; ja proszę dla niej o duk. 4 na miesiąc. To musi być biedna dziewczyna.
Łubieński. Jeżeli jej damy, cóż się zostanie dla kaleków, starych i chorych? (Czyta dalej) Pan Tiutyński, dawny szambelan dworu, potrzebuje 200.000 złp. na kupienie dóbr w bardzo korzystnem położeniu i prosi, żeby Towarzystwo chciało mu tę sumę awansować, zaręczając oddanie z procentem, skoro tylko interesa jego pozwolą.
Odpisać, że Towarzystwo nie widziało jeszcze nigdy tak wielkiej sumy i że codzień głową bije o ścianę, skąd prawdziwie ubogich nakarmić. A zatem nie można.