Strona:Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.
Starosta (prowadząc Podkomorzynę pod rękę.)

Com mówił wczoraj powtarzam dziś rano,
Cóż, Wać Pani nie jesteś jeszcze przekonaną?

Podkomorzyna (z tonem sprzykrzonym.)

Jestem prawdziwie, milczę, i wszystkiemu wierzę.

Starosta.

Nie dosyć na tem, bo to zapewne nieszczerze;
Trzeba wchodzić w uwagi, przyczyny, powody,
Tym sposobem przyjdziemy do zupełnej zgody.
Otóż tak, powiedziałem wczoraj na wieczerzy,
Że ta wojna która się w około nas szerzy,
Potrwa, może się mylę, może mniej lub więcej,
Potrwa lat osiemnaście i dziewięć miesięcy;
Potem zgodzą się jak się każdy już zmorduje,
Bo zwyczajnie po wojnie pokój następuje.

Podkomorzyna.

Tak dotychczas bywało, lecz siadajmy proszę.

(Siadają, Podkomorzyna nalewa kawę, wszyscy piją, jeden Starosta trzymając w ręku filiżankę, mruczy pod nosem, na boku.)

Ach! jakie ja też nudy z tym człekiem ponoszę.

Starosta.

Waćpani nie pamiętasz wojny siedmioletniej,
Właśnie wtenczas, gdy umarł syn mój małoletni,
Pamiętam, że trybunał sądziłem w Piotrkowie,
Kasztelan był Marszałkiem, niech mu Bóg da zdrowie;
Pani wojewodziny sądziliśmy sprawę,
Nie wiem, o dożywocie, czyli o zastawę:
Kiedy przyszła wiadomość, że pokój zawarty,