Upoważnia mój wybór i słodzi frasunek.
Dzisiaj go więc zobaczę.
Latać godzin kilka,
I jednego nie ruszyć zająca ni wilka,
To ostatnie nieszczęście.
Niech pani daruje,
Że się przed nią w zbryzganym fraku prezentuję!
Wraz ztąd lecę, i włożę ciemny wigoniowy:
Oczy jej już mi słodzą niepomyślne łowy,
Ale biedny kasztanek!
I cóż mu się stało?
Nieszczęście: wzdłuż i w poprzek zbiegłem knieję całą,
Lecę przez pole i już wypadam na drogę,
Gdy wtem utkwił w zagonie, i wywichnął nogę.
Żałość Waćpana równie jest słuszna jak szczera.
Od pierwszego go w Anglji kupiłem pikiera.
Był to pierwszy koń w świecie, co niema przykładów,
Wygrał jeden po drugim dwadzieścia zakładów:
Ach gdybym tu już serca nie uwięził mego,
Wrazbym leciał do Anglji szukać podobnego!