Strona:Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

Nareszcie: żebyś nawet w meblach była wzorem,
Sklep Hampla i Rezlera będzie ci otworem.
Jeźli ten dowód mojej miłości jest słaby...

Teresa.

Przyznaję, że ma w sobie łudzące powaby,
Lecz ja spokojne życie nad przepych przekładam,
I w modach i Warszawie szczęścia nie zakładam.
Kłaniam Waćpanu.

(Odchodzi.)
SCENA VII.
Szarmantcki (sam.)

Zimne niby pożegnanie,
Ale jak mię to gniewa takie udawanie,
Bo to niby odmawia i niby się chwieje,
A wewnątrz wiem, że dla mnie z miłości szaleje.
Nie takie panny człowiek wyprowadzał z głowy,
Ach! żeby tylko mógł być kasztanek mój zdrowy;
Reszta pomyślnie idzie, Teresa mię kocha,
Ojciec mię życzy, całkiem za mną jest macocha,
Parę milijoników dobrze jest zacapić,
Przynajmniej długi człeka nie będą już trapić:

(Słychać hałas za sceną; Szarmantcki ogląda się.)

Cała widzę czereda wali się z hałasem.
Ja uciekam i frak mój odmienię tymczasem.

SCENA VIII.
PODKOMORZY, PODKOMORZYNA, STAROSTA, potem LOKAJ.