Strona:Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.
(Szuka w szarawarach, za cholewami, znalazłszy za butem, oddaje.)

Potierał za cholewu.

Szarmantcki.

Zważaj Waćpan proszę,
Patrzeć na te zdobyczy, co to za rozkosze!

(Walery poziera wzrokiem pogardy pełnym.)
Walery.

Przynajmniej nie chciej Waćpan imion ich powiadać.

Szarmantcki.

Czemuż nie? tych skrupułów czasby już postradzać.

(krzyczy.)

Portret Szambelanowej; patrz jak wdzięków wiele!
Kochałem ją serdecznie, całe dwie niedziele.

(Wyjmuje duży pierścień z włosow i przypatruje się.)

Już zapomniałem czyje te włosów pierścienie;
Ha, ha, pułkownikowej, oj ta się szalenie
Kocha we mnie, ja zaś jej nie lubiłem wcale,
Co to były za szlochy, narzekania, żale;

(pokazuje drugi portret.)

Ten portret z dezabilu i w nocnym negliżu,
Francuzka na wyjezdnym dała mi w Paryżu,

(bierze jeden po drugim i pokazuje prędko.)

To portret Cześnikowej, włosy Podczaszanki,
Obrączka Chorążyny, pierścień Kasztelanki,
A to wachlarz kuzynki, w tem zamknięciu złotem.
Listy, chcesz czytać teraz, alboli też potem?

Walery.

Schowaj Waćpan i listy i te upominki.