W plętach i gorzkich żalach trawić będę skrycie.
O vous ombre cherie!
Czemuż nieba zagniewane,
Złączyć nie dozwoliły serca tak dobrane?
Tą śmiercią omylona w najtkliwszym wyborze,
Le reste de mes jours chciałam przepędzić w klasztorze,
I zostać bernardynką. Rodziców rozkazy,
Nowe sercu mojemu przyczyniły razy,
Łącząc mię malgré moi z dziwacznym człowiekiem,
Co się nie zgadza ze mną ni gustem ni wiekiem;
Który nawet wyrazów moich nie rozumie,
Co się attandryssować ni jęczeć nie umie:
I kiedy ja w najtkliwszem jestem rozkwileniu,
On przychodni mi gadać o życie, jęczmieniu,
O fryorze do Gdańska.
A to rzecz nieznośna,
I cierpi na to dusza prawdziwie miłosna;
Delikatnej czułości Waćpaniś jest wzorem,
Ach! czemuż Starościanka, nie idzie jej torem?
Jakże panna Teresa Waćpana znajduje?
Kocha mię, ale tego niedość pokazuje,
Podkomorzyc ją także pono bałamuci.