Eh! vous me sacrifierés tak maleńkie względy,
Znieść karczmę, prospektowi czyni mi zawadę,
A gdzie młyn pozwól niech ja zrobię tam kaskadę;
Ach! co to za delicje, wśród wód tych mruczenia,
Wśród kwiatów, słodkie będę przywodzić wspomnienia,
A berżerek z daleka smutnie grając sobie,
Będzie wdzięków dodawał przy wieczornej dobie.
Jak też Waćpani możesz takich rzeczy prosić!
Mam znów żyda wypędzać, młyn i karczmę znosić?
Żeby zasadzać kwiaty i robić kaskady!
Toujours je vois en vous twardej duszy ślady,
Nie znasz się na tej tkliwej czułości, o Boże!
Co się to bardziej czuje, jak powiedzieć może.
Wszak posag mój wystarczy pono na kaskadę,
Si vous étes si cruel, to ja precz odjadę.
Pozwól Waćpani, niechaj pomówię wprzód z żydem,
Może się to ułoży.
To dla mnie jest wstydem,
Że tego na Waćpanu wyprosić nie mogę.
Je suis mal, je me meurs!
Ratujcie niebogę.