Strona:Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

Wierz mi: takie to szczęście dzieci nasze czeka,
Jest w twoim ręku; niech się dłużej nie odwleka.

Starościna.

Mon ange, j’ètais contraire na te ich pobranie,
Mais, voyant des plus près tak czułe kochanie,
Il serait cruel dłużej sprzeciwiać się temu;
Proszę cię, chciej już oddać córkę Waleremu.

Starosta.

I Waćpani już także? to jakaś choroba,
Cóż ja pocznę, kiedy się tak wszystkim podoba,

(na boku.)

Choć nierad, i w tem muszę mej żonie dogodzić.
Zaraz zemdleje albo zechce się rozwodzić.

(z żywością.)

Róbcie sobie co chcecie...

Teresa.

Więc ojcze kochany,
Zezwalasz na me szczęście.

Walery.

Jużeś przebłagany,
Pozwól, niech u nóg złożę twych najczulsze dzięki.

Starosta.

Porzuć Waćpan te wszystkie wzdychania i jęki,
Żeń się, gdy takie szczęście ma się w tem znajdować,
Ja tylko będę jeden przypadek warować,
To jest: żebyś mi nigdy ni dzieci, ni żony,
Nie uczył zdań, któremi sameś napełniony.
Synów wezmę do siebie, w ustroniu osiędę,
Nauk, rządu, principiów, sam ich uczyć będę;