Strona:Julijusz Verne-Miasto pływające.djvu/034

Ta strona została skorygowana.
26

wkrótce przekonałem się, że to była resztka trójkątnego żaglu, którą wiatr powiewał.
Z odległości pół milowej, wszystkie szczegóły tego pudła zaczęły być widoczne. Było ono nowe i zachowane w bardzo dobrym stanie. Jego ładunek, który się stoczył pod naciskiem wiatru, zniewolił go do pochylenia się na bok. Oczywiście ten statek zaskoczony w chwili krytycznéj, musiał poświęcić swe maszty.
Great- Eastern przysunął się do niego. Opłynął wokoło. Dawał znaki swéj obecności licznemi gwizdaniami. Powietrze się od nich rozdzierało. A na tym rozbitym statku panowała cisza głucha i nieożywiona. Na całej przestrzeni morza zakreślonéj horyzontem, nic nie było widać. Ani jednéj szalupy przy boku tego rozbitka.
Służba okrętowa miała czas do ucieczki. Ale czy mogła się dostać na ląd, odległy o trzysta mil? Wątłe łódki czy mogły się oprzeć falom morskim, które tak przerażająco podrzucały Great-Eastern. Z resztą w jakim czasie mogła się stać ta katastrofa? Z powodu wiatrów panujących czy nie wypadało też szukać dalej na zachodzie, miejsca tego rozbicia? Wszystkie te pytania musiały zostać bez odpowiedzi.
Kiedy parostatek płynął z tyłu rozbitego statku, przeczytałem wyraźnie na jego tablicy nazwisko Lérida; lecz znaku portu do którego należał, wcale nie było. Z jego układu, z jego kształtów wysokich, z wysmukłości szczególnéj, sztuki drzewa na przodzie okrętu, majtkowie z naszego parostatku wnioskowali, że był budowy amerykańskiéj.
Statek handlowy, okręt wojenny pewnie by się nie wahał, zabrać to pudło, które musiało w sobie zawierać drogie towary. Wiadomo, że w wypadkach, ocalenia szczątków rozbitego statku, prawa morskie, przeznaczają wybawcom trzecią część wartości. Ale Great-Eastern, obowiązany do służby regularnéj, nie mógł wziąść tego szczątku aby go wlec za sobą tysiące mil. Wracać się nazad, aby go zaprowadzić do najbliższego portu, było także niepodobieństwem. Trzeba więc było zostawić go z wielkim żalem majątków; wkrótce też ten rozbitek został tylko małym punktem w przestrzeni, niknącym na horyzoncie. Grono pasażerów rozeszło się. Jedni poszli do swoich salonów, inni do pokoików, trąbka na drugie śniada-