Strona:Julijusz Verne-Miasto pływające.djvu/037

Ta strona została skorygowana.
29

doktór. Gatunek jest ten sam — to prawda, lecz w tym gatunku ileż odmian. Uważaj pan tam, to grono mężczyzn, pozwalających sobie nogi na dywan wyciągać, a kapelusze wtłaczać na głowę. Są to Yankeesi, z małych stanów Maine, Vermont albo Connecticut, przedstawiciele nowéj Anglii, ludzie sprytni i czynni, trochę za nadto ulegli przewielebnym, ale mający tę wadę, że nie zasłaniają ręką ust, kiedy kichają. Ach! kochany panie, są to prawdziwi Saksoni, charaktery goniące za zyskiem i korzyścią tylko. Zamknij pan dwu Yankeesów w jednym pokoju, a w przeciągu godziny, każdy z nich zarobi dziesięć dollarów od drugiego!
— Nie będę się pana pytał, w jaki to sposób, śmiejąc się odrzekłem doktorowi, ale pomiędzy niemi widzę jakiegoś małego z nosem zadartym, prawdziwą chorągiewkę. Ubrany jest w długi surdut i czarne spodnie trochę przykrótkie. Kto to jest ten Pan?
— To pastor ewangelicki, człowiek znakomity z Massachusséts. Jedzie za żoną, byłą ochmistrzynią, bardzo korzystnie wciągnięta w jakąś sławną sprawę.
— A ten drugi wysoki i ponury, który wydaje się zatopiony w swoich wyrachowaniach?
— Ten człowiek rachuje rzeczywiście, powiedział doktór. On zawsze i ciągle obrachowuje.
— Zagadnienia?
— Nie, swój majątek. Jest to znakomity człowiek. O każdej godzinie wie, ile posiada, prawie do centyma. Jest on majętny. Jeden cyrkuł New-Yorku jest zbudowany na jego gruntach. Przed kwadransem miał milion sześćset dwadzieścia pięć tysięcy, trzysta sześćdziesiąt siedem dollarów i pół; w tej chwili ma tylko milion sześćset dwadzieścia pięć tysięcy trzysta sześćdziesiąt siedem dolarów i ćwierć.
— Skądżeż ta różnica w jego majątku?
— Stąd, że dopiero co wypalił cygaro za trzydzieści soldów. Doktór Dean Pitferge miał odpowiedzi zawsze tak niespodziewane, że wypytywałem go się bez końca. Bawił mnie. Wskazałem mu inne grono, umieszczone w innéj części salonu.

— Tamci, odpowiedział mi, — to są ludzie z Far-West[1]

  1. Dalekiego zachodu.