Strona:Julijusz Verne-Miasto pływające.djvu/047

Ta strona została skorygowana.
39

cielem, a pilnować Drake’a; i on też ze swéj strony obowiązał się nie tracić go z widoku. Potem ścisnął mi rękę i rozłączyliśmy się. Wieczorem wiatr południowo-zachodni zgęścił mgły na oceanie. Zupełnie było ciemno. Pokoje rzęsiście oświetlone, stanowiły sprzeczność z temi ponuremi głębiami. Słychać było walce i romanse rozlegające się kolejno. Oklaski zajadłe przyjmowały je nieodwołalnie, a nawet okrzyków nie brakowało, kiedy ten psotnik T..,, usiadł przy fortepianie i zagwizdał śpiewki z aplombem wędrownego aktora.


XII.

Nazajutrz 31 marca była niedziela. Jak też ten dzień przejdzie na okręcie? Czy to będzie niedziela angielska lub amerykańska, która zamyka taps[1] i bars[2] w czasie nabożeństwa, która wstrzymuje nóż rzeźnika nad głową ofiary, łopatę piekarza na brzegu pieca, która zawiesza wszelkie sprawy, przygasza ogniska huty a zwalnia dym w fabrykach, która zamyka sklepy, otwiera kościoły i hamuje ruch pociągów na drogach żelaznych, zupełnie przeciwnie jak robią we Francyi? Tak jest, tak być miało, a przynajmniéj podobnie.
A naprzód dla zachowania święta, lubo pogoda była prześliczna i wiatr sprzyjający, kapitan nie kazał rozwieszać żagli. Byliby zyskali kilka węzłów, lecz to byłoby „improper[3]“. Cieszyłem się bardzo, że dozwolono kołom i linii śrubowéj odbywać swe obroty powszednie, codzienne. A kiedy się pytałem o powód takiéj tolerancyi jednego zapalonego purytanina ze statku:
— Panie — odrzekł mi poważnie, trzeba szanować to, co pochodzi wprost od Boga. Wiatr jest w jego ręku, a para w rękach ludzkich!

Oczywiście musiałem się zadowolnić jego zdaniem i przypatrywałem się temu, co się działo na okręcie. Cała służba okrętowa, była w całéj paradzie i ubrana nadzwyczaj czy-

  1. taps — szynki.
  2. bars — kratki w izbach sądowych.
  3. improper — niestosowny.