masztowy statek mniej jak o dwieście metrów od Great-Eastern’u, żagle bowiem zerwane podmuchem wiatru władać nim nie mogły. Great-Eastern zdążył zrobić obrót i minął go, dzięki szybkości, z jaką ludzie służbowi dali o nim znać sternikowi. Znaki te bardzo dobrze urządzone, robiły się za pomocą dzwonu umieszczonego na najwyższem piętrze z przodu okrętu. Jedno uderzenie znaczyło: statek z przodu. Dwa uderzenia, statek z prawego boku. Trzy uderzenia: statek z lewego boku. I zaraz człowiek będący u steru, zarządzał w ten sposób, aby uniknąć uderzenia dwu statków.
Wiatr wiał do samego wieczora. Jednakże kołysanie się zmniejszyło, gdyż morze już zasłonięte w szerz wysokiemi gruntami Nowéj-Ziemi, nie mogło się wzburzyć. To też nowe, „entertainment“ pana Jakóba Andersona było na ten dzień zapowiedziane. O oznaczonéj godzinie, salony się zapełniły. James Anderson opowiedział historyją owéj liny zaatlantyckiéj, którą on sam osadził. Pokazywał ryciny fotograficzne przedstawiające rozmaite narzędzia wymyślone do zagłębiania. Dawał z rąk do rąk model łączników służących do zszczepienia kawałków liny. Ostatecznie wart był bardzo słusznych trzykrotnych okrzyków, które zakończyły jego prelekcyją, a z których wielka część odnosiła się do promotora tego przedsięwzięcia t. j. do szanownego Cyrusa Field, obecnego na tym wieczorze.
Nazajutrz 3 Kwietna, z pierwszemi godzinami dnia, horyzont przedstawiał tę barwę osobliwą, którą Anglicy nazywają „blinck“. Było to odbicie białawe, oznajmiające lody niezbyt oddalone. Rzeczywiście, Great-Eastern płynął wówczas w tych stronach, gdzie idą pierwsze „ice-bergs“[1] oderwane od kry lodów, wychodzących z cieśniny Davis. Urządzono osobny nadzór dla uniknienia gwałtownych zetknięć z temi ogromnemi masami. Wiał także wówczas ostry wiatr z północy. Kawałki chmur, prawdziwe szmaty z pary, zamiatały powierzchnią mo-
- ↑ Góry lodowe.