Strona:Julijusz Verne-Miasto pływające.djvu/063

Ta strona została skorygowana.
55

cu jakby dla obrachowania jego uderzeń... Potem wymknąwszy się znikła nagle w tyle okrętu. Fabijan upadł prawie na kolana, z rękami wyciągniętemi.
— Ona! poszepnął.
Późniéj pochylając głowę:
— Co za przywidzenie! dodał.
W tedy kapitan Corsican wziął go za rękę:
— Chodź Fabijanie, chodź, — rzekł wyprowadzając swego nieszczęśliwego przyjaciela.


XIX.

Nie mogliśmy z Corsicanem już wątpić. Była to Ellen, narzeczona Fabijana, żona Harry Drake’a. Zrządzenie losu zgromadziło ich wszystko troje na jeden okręt. Fabijan jej nie poznał, chociaż wykrzyknął: Ona! ona! Bo jakże mógł ją poznać? Lecz nie mylił się mówiąc: Obłąkana! Ellen była obłąkaną, i zapewnie boleść, rozpacz, miłość zniszczona w jej sercu, związek z człowiekiem niegodnym, co ją wyrwał Fabijanowi, ruina, stan opłakany, wstyd, wszystko to złamało jéj duszę! O tem rozmawialiśmy na drugi dzień rano z Corsicanem. I nie mieliśmy już najmniejszej wątpliwości, że to jest ta sama młoda kobieta. Była to Ellen, którą Harry Drake wiózł z sobą na ziemię Amerykańską, aby podzielała jego życie awanturnicze. Wzrok kapitana błyszczał dzikim ogniem, na wspomnienie tego nędznika. Ja czułem, że mi nie dobrze na sercu. Lecz cóż mogliśmy poradzić przeciwko niemu — mężowi, panu? Ale najważniejszą było rzeczą zapobiedz nowemu spotkaniu Fabijana z Elleną, gdyż w końcu Fabijan poznał by swą narzeczoną, coby sprowadziło katastrofę, któréj chcieliśmy uniknąć. W każdym razie można się było spodziewać, że te dwie biedne ofiary nie zobaczą się. Nieszczęśliwa Ellen nie pokazywała się w dzień ani w salonach, ani na pokładzie okrętu. W nocy tylko, oszukując zapewne swego dozorcę, przychodziła się kąpać w tem wilgotnem powietrzu i szukać w powiewie wiatru uspokojenia chwilowego! Najpóźniéj w dni cztery, Great-Eastern miał przypłynąć do portu Nowego-Yorku. Mogliśmy więc myśleć, że wypadek nie zniszczy owoców naszego czuwania, i że Fabijan nie będzie wiedział o obecno-