— Gdyby się ten wypadek zdarzył w czasie obrotów okrętu — powiedział Pitferge, niewiem coby mogło nastąpić, gdyż woda strumieniem płynęła na okręt. Już pompy parowe rozpoczęły wylewać wodę. Lecz to jeszcze nie koniec.
— Co się zrobiło z tym nieszczęśliwem majatkiem? — zapytałem doktora.
— Niebezpezbiecznie ranny w głowę. Biedny człowiek! Jest to młody rybak, żonaty, ojciec dwojga dzieci, odbywający pierwszą podróż po morzu. Doktór okrętowy ręczy za jego zdrowie, i to właśnie sprawia, że się oń obawiam. Zresztą, zobaczymy. Rozeszła się też pogłoska, że kilku ludzi zostało porwanych, ale na wielkie szczęście, jestto fałsz.
— Nakoniec, spytałem, wróciliśmy na naszę drogę?
— Tak, — odpowiedział doktór — płyniemy drogą na zachód przeciwko wiatrowi i przypływowi morza. Czuć to można dobrze, — dodał, chwytając się haczyka aby nie upaść na pomost. Wiesz kochany panie, cobym zrobił z Great-Eastern’u, jeżeliby on do mnie należał? Nie wiesz? Otóż zrobiłbym z niego statek zbytkowy, po dziesięć tysięcy franków od osoby. Płynęli by na nim tylko milijonerzy, ludzie, którzy się nie śpieszą. Przez miesiąc albo sześć tygodni płynąłby z Anglii do Ameryki. Nigdy nie byłoby fali w poprzek. Zawsze wiatr z przodu lub wiatr wtyle. Ale też nie było by żadnych huśtań ani kołysań. Moi podróżni byli by zabezpieczeni przeciwko chorobie morskiej i płaciłbym im po sto franków za znudzenie w podróży.
— Otóż to jest myśl praktyczna — odpowiedziałem.
— A tak! — odparł Dean Pitferge — możnaby zrobić pieniądze... albo stracić! Tymczasem parostatek odbywał swą drogę zwolna, obracając pięć albo sześć razy koła co najwięcéj, tak aby się utrzymać. Kołysanie bałwanów było przerażające, lecz sztuka drzewa z przodu okrętu przerywała fale, normalnie, a Great-Eastern nie przyjmował żadnego statku morskiego. Niebyła to już wcale góra metalowa idąca przeciwko górze wody, lecz skała silna, nie zwracająca uwagi na kołysanie bałwanów. Zresztą deszcz zaczął potokami padać, co nas zmusiło schronić się pod wystawą dużego salonu. Przez tę ulewę ustał wiatr i morze się uspokoiło. Niebo się rozjaśniło na zachodzie i ostatnie wielkie chmury rozeszły się w stronę przeciwną. O godzinie dziesiątéj huragan zawiał raz
Strona:Julijusz Verne-Miasto pływające.djvu/079
Ta strona została skorygowana.
71