Strona:Julijusz Verne-Miasto pływające.djvu/092

Ta strona została skorygowana.
84

dzili że już stają w swoich nieprzebranych kopalniach. Marmoni, z czołem dumnem, ustami pogardliwie wykrzywionemi nie zwracali prawie uwagi na te wybrzeża, i patrzyli dalej, wstronę swej puszczy niedostępnej, w stronę Jeziora Słonego i Miasta Świętych. Co do młodych narzeczonych, ląd ten był dla nich ziemią Obiecaną.
Niebo tymczasem chmurzyło się coraz bardziej. Cały horyzont południowy był zasłonięty. Ogromne pasmo chmur dochodziło do zenitu. Ciężkość powietrza zwiększała się. Upał duszący przenikał powietrze, jak gdyby słońce lipcowe żarem je swoim spaliło. Czy jeszcze nie koniec wypadkom w tej podrózy wieki trwającej?
— Chcesz pan abym cię zadziwił? powiedział mi doktór Pitferge, który się do mnie przybliżył.
— Zadziwiaj doktorze.
— A więc, będziemy mieli burzę, może nawałnicę przed końcem dnia.
— Burzę w kwietniu! — wykrzyknąłem.
Great-Eastern drwi sobie z pory roku — dodał Dean Pitferge, wzruszając ramionami. Ta burza wyłącznie dla niego. Widzisz pan te chmury przerażające które zakrywają niebo. Podobne są do zwierząt z gieologicznych czasów; niezadługo one się pozjadają.
— Przyznaję — odrzekłem, że widnokrąg jest groźny. Z pozoru grozi on burzą; tak za trzy miesiące byłbym pańskiego zdania, kochany doktorze, lecz nie dziś.

— Powtarzam panu — odpowiedział Dean Pitferge wpadając w zapał, że za kilka godzin burza powstanie. Ja to czuję, jak „storm-glass”[1] patrz pan na te wyziewy, które się zbierają na wysokościach nieba. Uważaj pan te drobne chmurki, które się zbierają w jednę wielką, i na kółka zgęszczone które ściskają horyzont. Wkrótce wyziewy szybko się zgęszczą a stąd wytworzy się elektryczność. Zresztą barometr opadł raptownie na siedemset dwadzieścia jeden milimetrów, i wiatrami panującemi są południowo-zachodnie, jedyne co wywołują burzę w zimie.

  1. Barometr (dosłownie: szkło od burzy).