Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/112

Ta strona została przepisana.

A potem szli szpalerem białych, jakby umytych brzóz, wesoło wstrząsających smutnymi czuprynami. Coraz dalsi od zgiełku tramwajów, w cichem padaniu słońca na zroszone trawniki i dalej nad staw zmarszczony powiewem, a tak świeży i czysty, że chyba ledwie tej nocy wypłakany z jakiejś tęsknoty i szczęścia...
Przy brzegu stały duże łodzie i małe czółenka. Woda się cicho tłukła o ich dna, a słońce po dziobach chodziło złotym okuciem.
Feluś napraszał się, by wsiedli, — on powiosłuje. Bo taką łódką można bardzo daleko zajechać! — Aż rękami wymachiwał i rozkładał ramiona od tej wielkiej dalekości.
Maryśka patrzyła ze wzruszeniem, jak się fale stykają z wiosłami długim głosem pocałunku... Chciałaby tu stać w kwefie szarytki i dumać...
Popołudnie poświęcała pracy społecznej. Wszystkim dobrym uczynkom. Do tego należały kwesty, ojczyzna, wojna, ranni, zebrania. Ale gdybyż to można było spotkać Ojczyznę w jej własnej osobie, albo miłosierdzie, czy też namacalne dobre uczynki?!
Lecz nie... Zamiast tego trzeba było wciąż obcować z ludźmi i choć tak wielu się do tej Ojczyzny mieszało, musiała się była Maryśka kręcić w ograniczonym ich kręgu.
W ogóle dobre uczynki i to wszystko, co nazywała zbiorowem słowem miłosierdzie, było w walce z jej prywatnym programem dnia i rozkładem godzin...
Najszczęśliwszą była, gdy składało się tak, że mogła była dotrzymać przepisanego sobie programu i gdy od rana do wieczora żyła, jak w zegarku.
Milej, niż dobrane towarzystwo najtęższych statystów, zadawalała ją wieczorem, konfidencja z Nastusia. Siedziały naprzeciw siebie w jadalni. — Na czas lekcji Nastusia miała prawo niejako przestać być służącą... — Skończywszy naukę, gwarzyły sobie o wspólnej niedoli, wspólnem spodziewaniu i wspólnej nadziei.
Maryśce, jako pani, nie wypadało wiele opowiadać o sobie. Słuchała więc tylko, trzymając dłoń w chropawych i wilgotnych nieco rękach służącej. Tak się do tego wciągnęły, że później gasiły lampę, światło księżyca ślizgało się delikatnie po posadzce... Nastusia plotła piąte przez dziesiąte o zwyczajach, o modach chłopskich, o sposobach ko-