Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/113

Ta strona została przepisana.

smetycznyoh. Co jest dobre na cerę, — że, na ten przykład włosy trzeba żółtkiem smarować... Albo cebulą.
Co dwa słowa wstawiała wyrażenie „na ten przykład“, które Maryśkę, wpatrzoną w srebrzysty mrok pokoju i niebo, ponad oknem w nieskończoność odwinięte, — usypiało bardzo przyjemnie.
Zaś mimo ten regularny tryb życia, ani spać dobrze nie mogła, ani — powolności czasu wyczerpać nie była w stanie. Tego czasu brało się skądś nie wiadomo ile, a snu tak niewiele wystarczało, że rozpacz! — Co robić z nocą?!
Na to nie pomagała gimnastyka, którą Maryśka uprawiała razem z Felusiem, aby schudnąć. Na to nie pomagał ten cały trud, jaki podejmowała co sobotę...
Generalne sprzątanie, trzepanie, mycie, zaś wieczorem mycie głowy w rumianku. Długo w noc chodziła po pokojach, układając graty, listy, papiery, z aureolą wiejskiego zapachu ziół dokoła głowy.
Chodziła póki włosy nie przeschną.
Potem czesała je długo, długo, póki z grzebienia nie zaczął iść suchy trzask. Wówczas zapatrywała się Maryśka w światło, poruszając machinalnie grzebieniem. Końce włosów sztywne, jak gdyby przepalone, rozchylały się pojedyńczo. Zdawało się Maryśce, że to sama jej skóra tak romantycznie pachnie rumiankiem... Ze to z niej samej płynie urok tak polny i we włosach się przeciąga, pryskając, iskrami skrytego ognia...
— Jużby należało iść spać, już minęła dwunasta. Głośno bijące kwadranse przechylały nową godzinę na dalekich wieżach, niebo czarne, całe w gwiazdach, trwało wciąż nad oknami, ale sen nie przychodził...
Teraz dopiero czuła się z mężem sam na sam...
Wreszcie kładła się cicho, jakby Zdzich spał obok na łóżku. Wdziawszy jego nocną koszulę, (bo to, jeszcze najlepiej koiło jej żale), chciała zasnąć z tą pewną myślą, że jest biedna i nieszczęśliwa. Lecz sen nie przychodził. Przesunąwszy więc ramiona na puste poduszki męża, całowała się cichutko po rękach i w niebieskie żyłki na łokciu. Na pociechę... I przypominała sobie te wielkie cele, które mają przyświecać nieobecności Zdzicha... Wykształcenie, — schudnięcie?...
Co do pierwszego, to nie będzie poprostu, jednej rze-