Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/115

Ta strona została przepisana.

Ale kto mógł nastarczyć tym rannym? Jak ich odwiedzać? Co im przynosić? Co z nimi mówić? Czy mówić wesoło, czy smutno? Czy o domu, czy o wojnie?
Zdawało się jej, że powinno się znać nazwiska tych męczenników. Czytywała je codzień, w swoim upatrzonym szpitalu, tam gdzie pracowała Janina.
Zdawało się jej, że najbiedniejsi są przecież żołnierze, prości, bezimienni żołnierze. A tu znów Ciąglewicz twierdził, że nie. Że oficerowie są najbiedniejsi, bo oni najwięcej stracili, bo mieli do porzucenia miło urządzone inteligentne domy i karjery. Dalej, bo oni prowadzą żołnierzy. Wedle tego, co czytał, żołnierze z wdzięczności za prowadzenie, po bitwie, ze łzami w oczach całują swych oficerów po rękach.
Może Zdzicha całowali też po rękach? Może który z nich służył pod nim?.. Nie miała dotąd żadnej wiadomości, ani znaku życia... Nic...
Tak jest musi się dowiedzieć, co robić, jak pomagać. Nie żadne komitety i gadania, a rzeczy konkretne, czyny, gojenie ran!..
Poszła z tem do Janiny.
Do „siostry11 Janiny, objaśniono ją we drzwiach, szpitala. Długim sklepionym korytarzem starego pałacu jakichś wielkich panów. Tyle się o nim dawniej wiedziało, że kareta do niego wjeżdżała, story były zawsze spuszczone i w gazetach pisali, iż panowie właściciele pieniądze lokują w angielskim banku, — zamiast pchać w przemysł...
Po kamiennej podłodze, wysypanej piaseczkiem, w słodkim zapachu karbolu od czego wilgotnieją oczy. Na piętro. Żołnierze wszędzie, zawsze. Ciągle gdzieś idą. Jedni schodzą, drudzy wchodzą w wygniecionych bluzach, albo w szarych kitlach, niby oberwane ubogie anioły na Jakubowej drabinie.
Olbrzymi ganek i nie wiadomo teraz, — w prawo, czy w lewo?..
Nosze, obwieszone dźwigającymi ludźmi... Na noszach zapadnięty w oczodoły wzrok, który się nie może wydobyć z przepaści..
Spotkała tu swego akuszera. Jego łysa różowa głowa tak była pomarszczona... Był w białym kitlu, opiętym na brzuchu. Pod szyją widniały mu srebrne rożki oficerskich gwiazdek, a u dołu, z pod obrębu fartucha duże czarne buty.