Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/116

Ta strona została przepisana.

Stał przy oknie, pocierając sobie suche ręce, zdrapywał z nich naskórek złoty, podobny do skręconych łuseczek tarczownicy.
Ukłoniła mu się pierwsza, — teraz takie czasy panie doktorze, prawda, kobiety się pierwsze kłaniają?
Popatrzył jej w oczy, nie wiedząc, co powiedzieć. A potem ofuknął: — Czego pani tu chce?! No czego, gdzie, poco?.. Może na siostrę?! Może jeszcze i pani poda się na siostrę?! Szturmuje nas cały teatr żeńskiego rodzaju, wszystkie stare panny, wszystkie wyrzucone sklepowe... Teraz może jeszcze żony wszystkich naszych rezerwistów?!
— Nic podobnego panie doktorze. Nawet nie wiedziałem, że pan tutaj pracuje. Chcę się tylko zobaczyć z moją przyjaciółką, Janiną, oczywiście aktorką.
Wziął Maryśkę pod rękę i poprowadził z sobą, widocznie udobruchany. Szli we dwoje bardzo powoli na drugie piętro. Doktór sapał ciężko.
— Ogromna fabryka, ogromna, proszę pani i niech mi nikt nic nie mówi o bohaterstwie. Wszy, wszy, wszy... Wszy jedzą ludzi, to jedno da się dziś o tem wszystkiem powiedzieć. — Przystanął, by odpocząć.
W całym budynku trzeszczały stare, płaskie kamienie wysypane hygienicznym piaseczkiem. Jakby nie ludzie chodzili, a przecierała się powszędy, przez wszystkie mury rzecz zgrzytliwa, tocząca ściany, kamienie i powietrze...
— Pójdzie pani tędy prosto, na koniec korytarza. Ale do służby niech się tu pani nie zgłasza. Mówię pani wszy kapią, sypią się z nich i tężec... — Zatoczył dookoła miękką głową po twardych, dużych barkach...
Wzruszona do głębi, przejęta najserdeczniej całą tą niedolą, zdenerwowana zapachami jodyny i karbolu, zaczęła Maryśka nieomal deklamować w pokoju u Janiny: Przyszłam, żeby ci pomódz, wam pomódz, tym wszystkim ludziom, bo ja wiem?.. Rozumiesz mnie chyba, mam dziecko, obowiązki... Więc nie mogę poświęcić wszystkiego... — To mówiąc, rozglądała się z ciekawością po pokoju. Wzdłuż ścian stały łóżka, zasłane po wojskowemu kocami. Okno zakratowane żelazną zardzewiałą kratą. Przy wejściu na wieszakach, cztery damskie kapelusze. — Nie dysponuję całym moim czasem...
— To nic, to nic. Jest masę do roboty. Wszędzie masę do roboty... Upadamy ze znużenia...
Maryśka poskarżyła się na akuszera, że gada, plecie,