Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/121

Ta strona została przepisana.

Wahał się, przez chwilę w końcu dodał: Jeśli panią z jej dotychczasowym mieszkaniem już nic nie wiąże...
— Plecie pan...
Na jakąś niewiadomą sobie zgodę, czy ze wspólnego szacunku dla niedomówionych myśli, pojechali łódką, — całe pół godziny.
Feluś aż dech stracił z radości.
Najprzód zadzwonił łańcuch, potem się łańcuch tyrpał na grubym haku, wbitym w ziemię. Łódka się zaczęła huśtać, woda dyszeć, wężami złotymi rozplatać dokoła. Potem ogrodnik, — Feluś wszystkie władze zatrudnione przy parku nazywał ogrodnikami, — potem ogrodnik z ostruganym patyczkiem w ręku, przemówił coś tak głośno, jakby bałwany morskie waliły się dookoła, a od czego Feluś aż skulił się ze strachu.
Łódka syknęła ślicznie, wiosło w żelaznych widełkach chrząknęło parę razy — i płyną! i płyną! Chodzić można, a płynie się, tupiesz nogami w dno, a dno jest suche na mokrej wodzie!!!
Sunęli powoli w białej chmurze, leżącej wszędzie tam, gdzie niema ich jeszcze i gdzie nie stąpnął złoto-szarą podeszwą cień ich łodzi. Płynęli w białą chmurę, przemieszaną ze skibami nieba i z płetwą długich wioseł pospołu...
Smolarski delektował się w słońcu dobrym nierozsądkiem rozprzężonych swych myśli, Maryśka z przyjemnością zamiast tych gór, co je mają na lato bogacze, „opalała się“ w słońcu, patrząc na wynajętą godzinę, by nie przeszła... Na Felka, by nie wypadł i na złote robaczki nad wodą...
Feluś wymoczywszy do syta swe drewniane kółko w wodzie prawdziwego stawu, potrzymał się obiema rękami za głowę i rzekł nagle z przepełnionego serca: — Jakto dobrze, że Zdzicha niema! Jak ja się cieszę! Jak Zdzich był, — nigdyśmy nie jechali po stawie!..
Takich myśli, takich odezwań się miał coraz więcej. Bardzo się tem martwiła Maryśka. Chciała wychować chłopca w kulcie dla ojca, tymczasem zaledwie minęło parę tygodni, a chłopiec już jakby zupełnie Zdzicha zapomniał. Nie wiedziała czy ma to przypisać złej, bezwzględnej naturze, czy też zdenerwowaniu wojennemu, które z pewnością, w jakiś tam sposób, dociera nawet do tak małej duszyczki.
— Teraz już jest znacznie lepiej, ale z początku, przez pierwszych parę dni rady nie można było dać z chłopcem.