Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/122

Ta strona została przepisana.

Wszystko chciał zabierać po ojcu, wszystko było „jego“, — on był tatusiem.
Musiała mu była tęgo przetrzepać skórę, by mu to wybić z głowy. Doszło do tego, że nie chcąc karać zbyt często, musiała mu była grozić powrotem ojca. Pewnego zaś razu, malec nie dając za wygraną, odpowiedział: — Ale ja chcę i Zdzich nie wróci, a wtedy będziesz musiała mnie słuchać!...
To wszystko razem streszczała sobie Maryśka w jednem wyrażeniu: brak silnej, męskiej ręki... —
Na to musiała zaradzić. Przypuszczała, że pośrednio przez sprawę Janiny zjedna sobie dla Felka, Smolarskiego. Tymczasem Smolarski jeździł chętnie łódkami, pił herbatę w rogu kanapy, nosił sokołów na ramionach, ale ostatecznie, żeby się do czego ludzkiego przydał — to nie... Mogła była nawiązać teraz bliższe stosunki z Zatorską. Ale zaduże fochy i fumy... Dlatego, że Zatorski poszedł dobrowolnie do Strzelca, a jej biednego Zdzicha za łeb wzięli, to już takie wzniosłości, wysokości, pochody z obrączkami, wdowie grosze do skarbca narodowego, — nie... Pozostawali więc Karowscy. Bo nawet nie Ciąglewiczowa, która ci na każdym kroku wytknie swoje stołowe srebro, meble ze wsi i wyższe pochodzenie.
Więc Karowscy...
Nie poznała poprostu teraz ich mieszkania... Pełno tam było wszędzie, tej nowej robiącej się Polski, — uzbieranych par butów... Góry koszul, stosy wszelakiej bielizny, całe wężowiska pasów skórzanych, całe słupy poskładanych, jedna na drugiej, czapek. Główny arsenał mieścił się w dawnym pokoju Janiny.
— Ach, proszę pani! — Karowska, jak foka z przerębli, wynurzając się z wzburzonej fali kalesonów, dała to przełknąć Maryśce na samym wstępie. — Ach proszę pani, nigdybym nie przypuszczała, że w tegoczesnej młodzieży takie prądy obyczajowe nurtują... Całą noc, dosłownie całą noc, krzyczeli tu w tym pokoju, jak koty w marcu. Nauczyciel i siostra miłosierdzia... I uganianie i stuki i szamotanie!... Oka-śmy nie zmrużyli. Mniejsza o nas, starych, ale Adolf, Adolf!...
Maryśka, chcąc się czegoś więcej dowiedzieć, udała, że nie rozumie związku między tym szamotaniem a Adolfem. Wtedy Karowska przycisnąwszy do piersi szeroką wełnianą