Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/129

Ta strona została przepisana.

— Tak proszę pani, ale kiedy ja ją muszę potem dołączyć do pamiętnika.
— No to nie dołączy pan, — i powie, że zgubiłam!...
Schodząc powoli z nasypu, wytłomaczyła Adolfowi, że nie chce, stanowczo nie chce, by sobie zadawał tyle pracy i wogóle to wszystko nie tak było pojęte, — skądże znowu?! Z drugiej strony nieprzyjemnie było Maryśce, że może to wyglądać, jakby się mieszała do wychowania Adolfa, wydobywając go z pod surowego rygoru ojcowskiego. Ostatecznie jednak postanowiła być egoistką. To trudno, mąż na wojnie, więc ona musi sobie radzić jak się da, a cóż szkodzi że chłopak trochę się przetrze w towarzystwie młodej i rozsądnej kobiety, a wyzwoli z pod wpływu rodziców...
W miarę tego, jak obcowali bliżej ze sobą na spacerach, przekonała się, że wpływ ów był bardzo silny. Adolf rzekomo tak swobodny przy rodzicach, sam, w obcem towarzystwie, tracił zupełnie kontenans. Minęło dobrych parę dni, nim się oswoił i zbliżył. Z drobnych szczegółów wnosiła, że chłopiec bynajmniej nie jest tak prostolinijny, ani tak szczęśliwy, jak sobie to Karowscy wyobrażają...
Oto raz, gdy siedzieli na łące, w cieniu skał, Adolf wydobył swój wielki duński nóż i zacisnąwszy w pięści, postawił sztorcem na kamieniu. Widoczne było, że robi to tytułem próby, niby samemu sobie pokazując... Że czeka, czy Maryśka wyjedzie zjakiemiś ostrzeżeniami, lub kazaniem...
— Ach wspaniały, nóż, — rzekła.
Popatrzył na nią z dołu w górę, objęty nagłą radością: Prawda?!
— Wspaniały! — Przysunął się blizko, bliżej, by pokazać, jak się nim manipuluje. Oglądali go oboje z wielkim zajęciem. W niebieskim cieniu skał, gładkie ostrze przewijało się im między palcami, jak biały płomień.
— Cały świat się zbroi, a ja mam być bez niczego? — Spytał, tajemniczo zniżając głos...
— Tak, ale niech pan z tem nie igra. — Obiecała, że go nie zdradzi i nie powie nic rodzicom o tym nożu.
Kiedyindziej znów zwierzył się, pokazując jakiś flakon, iż ma dosyć chloroformu na zatrucie czworga ludzi. — Rodzice, ja i służąca... O tem nikt nie wie...
Brał ze sobą na spacer coraz więcej różnych swych skarbów, wziął nawet swego małego Kodaka.
Zmienił się też wzajemny stosunek chłopców. Uganiali