Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/131

Ta strona została przepisana.

takie gwałtowne ruchy, że mu aż w nosie świszczało i trawa gwizdała pod butami.
Ale Maryśka zrozumiała donośna, korzyść tego pokazu. Uspokoiwszy więc Felusia, kazała się uczyć.
— Tak, — to musiało być niezmiernie korzystne, dla organizmu.
Widziała, jak świetnie grają wszystkie mięśnie chłopca, jak napięcie ich w grze mięśni przetęża się pod płótnem skautowskich spodni. Jak na odkrytych kolanach związuje się ćwiczenie w biało-fioletową różę ścięgien, a zdyszane nozdrza rozchylają się, szumiąc falą powietrza, w wysoko sklepionych piersiach. Aż oczy przymykała z naiwnej, gimnastycznej radości, gdy słychać było elastyczny trzask, wyrzucanych silnie stawów Adolfa... Podczas tych dziesięciu ćwiczeń skręcał się przed nią, zwijał i rozwijał, skłaniał do ziemi i rzucał w tył z rozkrzyżowanemi ramionami, a wreszcie obracał w biodrach, — niby przejęty ogromnym, słodkim dreszczem...
— A teraz ja, zaś pan będzie mnie poprawiać. — Upięła mocniej włosy i stanąwszy w pozycji, zaczęła przerabiać, ćwiczenie po ćwiczeniu.
Adolf był bardzo wymagający. Wymagał ściśle dokładności i tempa!...
Maryśka zasapała się mocno. W piersiach, nabrzmiałych powietrzem, tłukło się jej serce tak głośno! Błogi wysiłek przesycał jej wyciągnięte ramiona i drżał w sprężonych, udach, napełniając je ciężką słodyczą. Ale nie chciała pokazać, że jest zmęczona, pracowała więc dalej. Kości jej trzeszczały w stawach, zaś gdy przyszła serja przysiadów, których nie mogła przecież dobrze zrobić, choćby ze względu na suknię, straciła równowagę i upadła. Feluś rozpłakał się, a potem zaczął bić Adolfa, śpieszącego z pomocą.
— Czekajcie, czekajcie, nie zaraz, podnieście mnie jeszcze, chwilę odpocznę, — mówiła, — patrząc na pochylone ich twarze, gdy w tem rozległo się w pobliżu wołanie — hop, hop!!..
Zamilkli, jakby złapani na gorącym uczynku...
— Hop, hop, hop, hop! — krzyczał twardy męski głos jeszcze bliżej...
— To pan Ciąglewicz...
— Skądże pan Ciąglewicz wie, że my tu chodzimy na spacer?, — spytała Maryśka, wsparta na ramieniu Adolfa.