Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/136

Ta strona została przepisana.

Okazało się, że żadnego nie wzywali.
— Źle, źle, wszystko źle, — gniewała się Maryśka. — Zaraz pani sprowadzę doktora. To jedno.. Druga rzecz spokój. Rozbierzemy pani chłopców między siebie... Z największą chęcią... Jeden do mnie. Jeden do Ciąglewiczów, — mówiła to wszystko na własne ryzyko. — Jeden do Karowskich. Pani musi mieć spokój.
W oczach Zatorskiej zaświeciły ogromne łzy. Chude kościste ręce ukazały się nad czerwoną kołdrą, niby ręce tonącego w krwawej topieli... — Moje pisklęta?!! Ja przecież nie umieram!..
— No więc, no widzi pani! — Maryśka była teraz szczęśliwa z odniesionego tryumfu. — Widzi pani, nie umiera pani i nie umrze.
— A zresztą, gdybym umierała, niech moje dzieci będą przy mnie...
Nagle Zatorska siadła na posłaniu: — I jeszcze jedno pani Maryśko... Mój mąż zostawił mi... — Zagryzła usta, pełne suchej, gorzkiej rozpaczy. — Mój mąż, idąc na wojnę, zostawił mi skrypta swoje... Całe jego życie, wszystkie myśli... Całe serce... Wszystkie idee... Wszystko... Rzeczy niewydane, w rękopisie... Są tu, w nocnym stoliku... Umówiliśmy się, że gdyby, — że gdyby... To ja to wydrukuję... Wydam... Inaczej nie mógłby, — nie mógłby spokojnie... Tymczasem pani Marjo, ja sama...
Łzy padały jej z oczu, chudy klinek, widocznego z dekoltu koszuli ciała, zapadał się tak nizko...
Teraz właśnie wróciła Maryśce ta szalona radość dzisiejsza!...
— Nic się pani mężowi nie stanie, — rzekła radośnie. — Niech pani patrzy... Ja już mam od swego z pola, — pani też dostanie napewno!
Zatorska wzięła z rąk Maryśki karty Zdzicha i obracała je w palcach niczem skarb niedościgły: — Pani dostała i dostanie, tysiące dostają, ale ja...
Maryśka, zapowiedziawszy, że zaraz idzie po doktora, obiecała po drodze rzucić okiem na chłopców.
Wszyscy trzej siedzieli w kuchni, przy piecu, piekąc w ogniu ziemniaki.
A ta kuchnia! Nie pozmywane, nie posprzątane, ścierki porozwłóczone, śpiżarnia pusta, resztki smalcu na dnie zdrutowanego garnka, blady kosmyk masła, wychylony z wnę-