Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/142

Ta strona została przepisana.

ki odwijała od dyrygowania, — wszystkie tony takie były jasne i pełne... A potem stali półkręgiem naprzeciw okna, wszyscy tacy weseli, tak czysto ubrani, zaś po skrawku nieba chodził metronom i mierzył uciekający czas...
Wiedział Feluś, dla czego się wtedy rozpłakał...
Teraz niebo było pochmurne, brudne, nikt swego jutra niepewny, co drugi na drugim końcu świata, a tym, którzy zostali, kłopoty sięgają wyżej uszu... Ogarnęła też Maryśkę wielka czułość na wspomnienie profesora. Tak, jakby „małmazja“ jego soczystego basu była najdoskonalszym uosobieniem tych chwil, minionych już chyba bezpowrotnie...
Zaczęła śpiewać Janina. Maryśkę zdziwiło niepomiernie, że z tak małych, ładnych ust może się wyrywać tak czerstwy i nieokiełznany głos.
— Zobaczysz, — mówiła do Maryśki, gdy wyszły od Stanisławy (stanęło ostatecznie na tem, że koncert bez profesora Kałuckiego w Krakowie jest niedopomyślenia) — zobaczysz, że się jeszcze dochowam pociechy z tego głosu... Wtedy zatańczymy... Wtedy ja im wszystkim pokażę!...
Szły do teatru, bo późno już było. Zgraje chłopaków, wymachujących nadzwyczajnymi dodatkami, wrzeszczały natarczywie.
— Niema przedstawienia, dziś niema przedstawienia, — oświadczył Smolarski, spotykając je u wejścia.
Na jego widok twarz Janiny zaostrzyła się, spłoszony uśmiech przeleciał przez usta, a źrenica rozszerzyła się, chłonąc prawie zupełnie jasną barwę zielonej tęczówki.
— Jakto niema, dlaczego niema przedstawienia? — Spojrzała pytająco na fasadę teatru z czerwonej cegły, popstrzoną elektrycznemi światłami.
— Trzech głównych aktorów zachorowało.
— Któżby to mógł być?
— Zachorowało, czy popili się, nie wiem.
Maryśka pożegnała się skwapliwie.
Zostali sami, przechadzając się tam i z powrotem, wśród słabo oświetlonych ulic bocznych. Smolarski zatrzymał się z Janiną przed dwupiętrowym młynem parowym, na końcu ulicy Krupniczej.
— To dziwny budynek, niech pani patrzy, we wszystkich oknach ciemno... Zawsze, od kiedy pamiętam, ciemno jest w tych oknach... I od kiedy pamiętam imponuje mi ten gmach, bo nie wiem do czego służy?... Czy to jest młyn,