Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/146

Ta strona została przepisana.

oni za blizko Piłsudskiego... Słuchając ich, uzmysławiał sobie Smolarski, że cała jego Ojczyzna składa się z dwuch obozów, tak śmiesznych, iż w zestawieniu nie należy się im zbyt długo przypatrywać. Po jednej stronie wielki nieugięty człowiek, — po drugiej nieprzeliczony tłum przerozmaitych Smolarskich, którzy się załamali na różnych swych Janinach...
Doszedł do tego, że sprawił sobie piękną podobiznę Wodza, jako niezawodne lekarstwo na swe zmartwienia miłosne... Wygłosił też przed Maryśką pewnego wieczoru cichą, skupioną przemowę, w której nazwał Piłsudskiego wcieleniem się Narodu w jednego człowieka...
Mimo, że było to bardzo wygodne, bo w takim razie cały naród mógł spać spokojnie, byleby pracowało za niego jego wcielenie, — Maryśka nie chciała się z tym sądem pogodzić.
— Pan mi nie będzie mówić, że cały naród to jeden człowiek... Cały naród, to cały naród. To ja, pan, ten, ów, — słowem my wszyscy, ilu nas tam jest...
Na to Smolarski odpowiedział, że póki nad łóżkiem Felusia nie zobaczy podobizny Wodza, póty trwać będzie w przekonaniu, iż Maryśka przenosi poprostu względy osobiste nad powszechne.
— Więc przenoszę, przenoszę, tak jest!... — Właśnie torba z kaszą się jej przedarła i omal, że wszystko nie poleciało na podłogę.
— A widzi pani. — Przyjąwszy to jej oświadczenie, do wiadomości, pozwolił sobie sklasyfikować je, jego autorkę i w ogóle ludzi Maryśce podobnych... Zaliczył ich do obozu martwych, zaś w przeciwieństwie do martwych, wyliczył całe mnóstwo żywych odłamów, — kierunków, partji, opinji i przekonań obowiązujących.
Maryśka zniecierpliwiła się. — Co mi pan mówi o obowiązujących przekonaniach! O opinjach i partjach!... Wie pan co to znaczy? Jeśli stary safanduła, mój stryj, pański wuj — stary safanduła, którego już nic nie obchodzi, idąc spać, nakręcając kluczykiem, którym dłubie w uszach, swój zegarek, zawiesi ten zegarek na kapliczkowym pantoflu z oliwkowego drzewa, wyłożonego czerwonym aksamitem i równocześnie sapiąc na świecę, pomyśli... Pomyśli to, co od miesiąca, albo od roku, albo od lat krzyczą wielkie głowy w stolicy, — to to jest proszę pana opinja, partja i przekona-