Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/147

Ta strona została przepisana.

nie... Zresztą, ktoby sobie, wie pan, — ktoby sobie zawraca głowę tymi, abstrakcjami, gdy ma na karku ewakuację, oblężenie, chłopca, niepewność o męża, troskę o zapasy i sługę... Tak jest i sługę, nie masz pan co podnosić brwi! Nastusia z przed dwuch miesięcy a Nastusia dzisiejsza, to dwie inne Nastusie...
— Niezdolna, niepojętna? — Smolarski nawiązywał do nauki. — To zawsze tak, zaczyna się doskonale, a potem dziewczyna taka nie może wydążyć...
— O, może pan być spokojny, nauczyła się w parę tygodni pisać, czytać i rachować, a co do wydążenia, to pod wieloma względami nie wiem, czy się zaprędko naprzód nie posuwa...
Smolarski nie chciał irytować Maryśki, która w ostatnich czasach bardzo była rozdrażniona.
Nie wiedziała co ma robić ze sobą. Zostawać w Krakowie, — jechać do matki w góry?... Nikt nie umiał jej poradzić. Widząc tłumy i długie ogony przed sklepami spożywczymi, stawała w tych ogonach i za ostatnie pieniądze kupowała zapasy. Czytając groźne ogłoszenia o ewakuacji, biegła do Magistratu po bezpłatne bilety jazdy. To tu, to tam otwierały się jakieś bezpłatne źródła, jakieś pożyczki, a któż mógł wiedzieć, kiedy je można najlepiej wykrzyostać?...
Wszyscy znajomi, nawet najlepsi, ukrywali swe zamiary. Każdy skwapliwie dysymulował swój plan.
Karowscy twierdzili, że zostają. — Mimo, iż dla nich, na wypadek czego złego, równa się to powtórnemu zesłaniu na Syberję...
— Nie mogę — mówił stary Karowski, stojąc na werandzie, zapatrzony w daleką chmurną jesień, z której miał nadejść wróg odwieczny, — nie mogę opuścić ani tego miasta, ani mego posterunku, ani naszych biednych, ani naszych rannych legjonistów...
Wiatr porywał mu naprzód gęstą, siwą brodę, jakby z niej właśnie prządł bez końca te chmury, snujące się po świecie.
— Ciężko jest przeżywać na starość to, co się już raz przeżyło w młodości...
Tem ciężej mu było, że nie mógł już i nie potrafił... Czuł, że już teraz nie rzuci tych gratów swoich, tak jak rzucił całe gospodarstwo i posadę, gdy uciekali z Syberji.