Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/148

Ta strona została przepisana.

Czuł się związany z ubogim swym dobytkiem. Rozpaczał, uważając, że Adolf koniecznie powinien uciekać...
— Adolf jest rosyjskim poddanym, — kończył tę smutną rozmowę, zwrócony ku Maryśce, — gdyby pani chciała w swoje góry wziąć naszego Adolfa...
Wówczas na ramieniu Karowskiego ukazała się żółta głowa Karowskiej, dużemi dziurkami od nosa, niby dwururką, wymierzona prosto, w zagrożoną przez wroga stronę... — Nie da się oddzielić gałązka od szczepu... Nie będzie się oddzielać gałązka od szczepu...
Powtarzała to tyle razy, póki Adolf, stojący obok, nie pocałował matki w rękę i nie przytulił się do niej, przerzuciwszy sobie przez szyję matczyne ramię...
Maryśka wyszła stamtąd znudzona, jak po „rozbiorze“ Laokoona Lessinga.
Ciąglewicze nie kręcili... Mówili otwarcie, że zostają, natomiast wszystkim innym doradzali wyjechać... — Zostają, bo mogą...
— Zostajemy, bo możemy. — Ciąglewiczowa ogarnęła z szezlongu zaufanym spojrzeniem wierny zastęp worków z mąką, stojący od kredensu aż do drzwi... — Jesteśmy zdecydowani na wszystko... Trzeba przetrwać...
Maryśce podobała się ta atmosfera, tembardziej, gdy dowiedziała się, że tam też nie wszystko jest tak, jak się zdaje... Że taki spokojny napozór Ciąglewicz, dużo, — dużo myśli... Dużo cierpi... Wielu rzeczy nie mówi...
Pochlebiało jej, że on mężczyzna, kolega Zdzicha, zwierza się, szuka może u niej wytłómaczenia... — Kobieta, gdy jest sama, o ile kocha swego męża, może się ogromnie rozwinąć... Maryśka doskonale zrozumiała, czego brakuje Ciąglewiczowi... Co go zjada... Za dużo systematyczności... Nie można żyć, jak w zegarku... Ciąglewicz robił wszystko systematycznie, miał czas o wiele surowiej podzielony, niż Zdzich, o wiele twardziej ustalony, niż rozkład godzin Maryśki... Nawet obowiązki dobroczynne ułożył sobie w tę swoją kratkę... Jak Ajdolf, — swój pokój.
Maryśka czuła, że jej się to też udziela... Ciąglewicz dwa razy na tydzień brał z sobą chłopców Zatorskiego na spacer, Maryśka zaś popołudnie to spędzała razem z Zatorską. Więc tego naprzykład nie można już było żadną miarą odmienić... Schodzili się w Sukiennicach, w cukierni o tej samej godzinie i razem szli aż za kolej do Zatorskich.