Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/164

Ta strona została przepisana.

— Bo nie ma pozwolenia na dworzec, jako rosyjski poddany, — chlupnął Smolarski, — mówiłem mu wczoraj, że pani dziś...
Maryśka, podniósłszy także Felusia ku oknu, jęła wymachiwać chusteczką i wołać.
Adolf z widocznem naprężeniem wodził oczyma po wagonach. Nagle spostrzegł znajomych. Zerwał z głowy swój skautowski kapelusz i zaczął nim powiewać gwałtownie. Duże zielone rondo chwiało się wolno nad tłumem, jak ciężki, zmoczony liść...