Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/179

Ta strona została przepisana.

Istotnie trudno się było ruszać między tymi mahoniami, lustrami, stołkami, tkaninami, skrzyniami...
— Skąd pan to wszystko wytrzasnął?
Ramkie wyczyniał różne wdzięczne fochy, kłaniał się, chrząkał, składał, niby żonkoś młody, wprowadzający oblubienicę do swych wspaniałych włości... — Skąd to wziąłem? — skiksował uprzejmie wysokim głosem fujarki — z pod ziemi... Zresztą później to pani opowiem, — dodał, patrząc tajemniczo.
Przy kolacji okazało się, że niema Smolarskiego. Zapewne nie chciał nikomu być ciężarem i poszedł gdzieś „na rozdobędy...“
— Może odszukać gdzie swoich nauczycieli? — pocieszał Maryśkę młody Ramkie. — przecież to ich organizator...
Pani Biernacka kiwała ponuro głową. — Będzie musiał długo szukać, — wszyscy pochowali się, jak susły... — Biernacka od czasu, gdy „noga jej wstąpiła w ten dom” zapatrywała się wogóle na wszystko wyniośle i sceptycznie... Była coprawda w gościnie — ale zarazem była w domu, w którym przed jedzeniem nie można było znaku krzyża położyć na piersiach...
— Takie rzeczy i takie sytuacje nie mijają, nie pozostawiając długich śladów w życiu jednostki...
Zresztą wszyscy byli nieco sztywni i naciągnięci... Stary Ramkie nie siedział przy stole, a pod piecem, grzebał w kieszeni z pieniędzmi i puszczał z cygara duże kłęby dymu, które potem długo kurzyły się z jego siwej brody. Na pierwszym miejscu siedział profesor Ramkie elegancko krając, jedząc i łykając, jakby to było na muzyce u Drobnera, — podczas, gdy pod stołem, między nogami plątały się wciąż domowe zwierzęta, pies, kot, dwie małe świnki i kury.
Maryśka jadła ochoczo mięszaninę z chlebem i herbatą, natomiast pani Biernacka przełykała z namaszczeniem gorzki chleb wygnania. Młody Ramkie zabawiał całe towarzystwo wykładem o antykach.
Zresztą objaśniał katalogami... W jednej kieszeni nosił zawsze przy sobie katalog szkieł polskich, — to jest fabryk polskiego szkła, proszę pani. W drugiej katalog szkła międzynarodowego.
— Niech pani patrzy, — stare marki... Saska, wiedeńska, — tu ma pani francuskie... A tu angielskie. Ale to można tylko przyjacielowi pokazać... Obcym się tego nie pokazuje... Na