Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/186

Ta strona została przepisana.

jest obawa, — bo inaczej spalą... Żeby te święte obrazy państwa z okien wywiesić... Toby się już nie kupowało teraz nowych...
— Ależ owszem, naturalnie, dlaczegożby nie.
Stary Ramkie jednak nie zadowalniał się tem. Mimo że po dachach grzmociły kamienie, za każdym nowym wystrzałem podciąga! tylko portki do góry i nudził Maryśkę, czy napewno, żeby z tem kłoputu nie było...
I znów, gdzieś tuż z boku, z górki wybuchły cztery iskry, wielkie, jak miecze. Dym rzadką szmatą leciał po dachach. Z chałup, z domków, ze stajen wybiegali żołnierze, — alarm krakał powszędy.
Nagle, z górki, z za szkoły wyrwał się orszak przedziwny... Pośrodkiem pędziły kościste potwory, z miedzianymi ryjami ku ziemi zwieszonymi... Dokoła rozbrykane konie, dygocące żelastwem, na nich artylerzyści w ciemnych kabatach, jak spalona ziemia, o twarzach bielszych, niż płótno, z przerażonymi oczyma w słup...
Przewalili przez miasto kupą siepiącego się żelaza...
Wówczas, jak na dany znak napełniły się wojskiem wszystkie uliczki. Zgiełk koni, łamanie się wozów, świst batów, krzyki na alarm, przekleństwa skłębiły się razem, tworząc na małych placach nierozplątane wiry. Podwody dyrdały trzema rzędami, szorując piastą o ściany domów.
Gnał to wszystko i poganiał z tyłu coraz bliższy warkot strzelaniny, prującej się rozległym echem po szczytach. Nagle w ten miąższ ruchu, zlepionego w niekształtne gruzły i kupy wbiło się przemocą kilkunastu jeźdźców...
— Z drogi! Z drogi!!! Dywizja! Sztab!! Sztab!!!
Sadzili przez zbitą masę sprzężaju i ludzi, rysując się czarnemi sylwetami na tle sinego mroku... Skuleni w zakrzywionych kaskach byli — podobni do spłoszonego, rozindyczonego nagle drobiu...
Wozy odpływały całą noc, aż do następnego południa. Na objad ucichło wszystko...
— Już niema nikogo, — śmiał się młody Ramkie, ani jednych, ani drugich...
— Ani jednych, ani drugich, — ani jednych, ani drugich, — radował się Feluś, dzwoniąc całym łańcuchem kłódek, zawieszonych na szyi. — On też zamykał wszystko, mia-