Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/195

Ta strona została przepisana.

jąc i kotlety?!... Czy kto myślał, że naprawdę tego dożyjemy?...
— Beznadziejne, — beznadziejne, — chlupał o dziąsła Smolarski, któremu to wszystko tak żywo przypomniało Janinę...
— No powiedz pan jeszcze, powiedzcie jeszcze, — uśmiechała się czule, — powiedz pan jeszcze, — słońce, krew i łzy... Jak wtedy o sztuce...
Zatorski odmachnął się ręką. — Cóż wy myślicie, że ja wam tu przedstawienie będę odgrywać?!... Wam się zdaje. że my co?! Statyści jacyś, czy jak?... Słońce, krew i łzy, — a płakałże to kotek, formuła, jak każda inna...
— Ale jedzcie panowie, jedzcie, — zapraszał Ramkie, podsuwając półmisek sierżantom.
— Racja, odpowiedział jeden z nich, gruźliczy blondyn, o złotych, długich włosach.
Potem już nie gadali o „niczem takim“, — tylko o antykach. Profesor Ramkie wychwalał je... Każda ta rzecz z każdym dniem nabiera wartości... Bo rówieśnice jej giną, umierają... A na niej samej stara blizna, z każdym dniem, nowej nabiera wartości... Robię też dobrze krajowi... Trzeba wiedzieć, gdzie lokować pieniądze, gdy teraźniejszość się chwieje...
Ramkie bowiem chciał wobec tych „obywateli“ wykazać i swoją użyteczność dla kraju...
— Otóż ja wszystko, — dodał, — lokuję w przeszłości... — Zwrócił się do Maryśki z dwuznacznym uśmiechem: — W przeszłości drogutka pani, w przeszłości... Bo wszystko to jest, jak tkanina na tych samych krosnach...
Żołnierze słuchali go, przymykając mętne, senne oczy. Zatorski też zmagał się ze snem, choć gadanie Ramkiego sprawiało mu dużą przyjemność... Siadł blisko profesora, podparł głowę na szorstkich dłoniach, i słuchał, jakby pierwszy raz w życiu mówił mu ktoś o takich dziwach...
— Jest osnowa, proszę pana, podłużna i wątek, panie, który jest poprzeczny... I w tem cały sens... Jest osnowa proszę pana podłużna i wątek, panie, który jest poprzeczny... Są różne sploty i różne tkaniny i różne ściegi haftów... Plaski, rozłupany, płomienisty, chorągiewny, koszykowy... Ale w końcu zawsze tosamo.
Potem opowiadał o materjach ze wschodu, — o jedwabiu... O tej gładkiej, połyskliwej chmurze, która tak pięknie