Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/213

Ta strona została przepisana.

Popróbowała łóżka. Miało nowe metalowe kulki na rogach... Atłasowa kołdra, — jaka pościel... Usiadła sobie, żeby spróbować materaców. Nadzwyczajne!...
Ale biurka nie ruszono... Stały tylko na nim dwa wielkie szrapnele wystrzelone, a w każdym bukiet kwiatów... Gdzież tamta duża fotografia Zdzicha?... Aha, tam, gdzie stało łóżeczko Felusia... A gdzież znowu to łóżeczko?
Nie chciała o nic wypytywać tej głupiej służącej. Więc Natalja miałaby być Nastusia?...
A nad biurkiem?! — Dech zaparło Maryśce ze zdumienia... Nad biurkiem w bronzikowych ramach wisiała fotografja „pułkownika“. To on, stanowczo, on!... Głowęby swoją za to dała... Uśmiechnęła się, wspominając ów czas... — Bóg wojny... Ten sam hełm, mundur, — tylko, że wtedy siedział na rozłożonym stołeczku, komenderował bitwą, — a tu stoi... Tosamo srogie spojrzenie...
A ogród,, ich dawny, z utęsknieniem przez okno oglądany ogród... Nagle, żal przekręcił się w piersiach Maryśki... Żal bierny, niczego nie pragnący już zmieniać...
Czegóż miała jeszcze próbować?! Może jeszcze dłużej siedzieć matce na karku?... Tłuc się tam w tej wilgotnej szkole, przyjmować bukiety od sędziego i idjotyczne wizyty Ramkiego?... Może grób Zatorskiego ustroić kwiatami i czekać, kiedy go w końcu żona raczy odwiedzić...
Ba, — żeby to oni wtedy przed wojną mogli byli mieć i ten trzeci pokój, z osobnym wejściem!...
Zajrzała tam.
— Gdzież to moja pani, gdzie, — przerwał jej głos Nastusi. Tensam głos, tylko jakby przetarty, przestudzony, naoliwiony... Zobaczyły się, miały się witać, (oj, nie przez próg, proszę pani, nie przez próg) tymczasem powitanie załamało się w powietrzu...
Maryśka wyciągnęła rękę, jak do pocałowania... Mimo całej serdeczności, chlebodawcze pobłażanie unosiło się w jej ruchach.
Tymczasem to już nie była „ta“ Nastusia... To była chyba naprawdę jakaś pani Natalja, w granatowej sukni na kanausie, z żabotem, w kapeluszu z czerwonemi różami, w rękawiczkach...
Ten kanaus onieśmielał poprostu Maryśkę... Dała się jeszcze pocałować w rękę, lecz poprosiła Nastusię, by obok usiadła... Zaś, gdy obie spoczęły na kanapce i gdy Nastusia