Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/228

Ta strona została przepisana.

rozwiązał, czy mówi pan jej po imieniu, czy jak?... Teraz, kiedy jest już damą i ma na kapelusze...
— Ja też to tak unormowałem, — odrzekł z wielkim namysłem, — że oboje mówimy sobie po imieniu...
— Czy pan oszalał?!
Smolarski, dowiedziawszy się, że one z Maryśką są na „pani“, oburzył się.
— Dlatego, że ktoś się wybija, nie należy go zapiekać w tłuszczu tych idjotycznych naszych przesądów... — Zresztą nie robię nic innego, od tego, co pani na początku... Pani uczyła ją czytać, — ja uczę trochę myśleć i czuć...
Słowo „czuć“ przeskoczyło mu między pustymi dziąsłami, brzmiąc jak chuć...
— Myśleć i czuć, — a reszta nic mnie nie obchodzi...
Polubownie zmienili przedmiot rozmowy... Więc, — o rzeczach Zatorskiego...
— Te relikwje, proszę pana, muszą być oddane, podjęłam się tego, — ale nie mogę, nie mogę... To musi mężczyzna... To ponad moje siły... Teraz wypakowując... Zapocona czapka, — orzełek, — bluzka, na której są jeszcze plamy od krwi... Byłabym szczęśliwa, żeby nareszcie uwolnił mnie ktoś od tego...
Smolarski też nie czuł się na siłach. — Ja poprostu, ile razy spotkam Zatorską, przechodzę na drugą stronę...
Popatrzył na zegarek.
— Gdzież się panu tak śpieszy?
— Nigdzie, nigdzie, — tylko miała tu być...
Maryśka uśmiechnęła się złośliwie, Smolarski spostrzegłszy to, wrócił natychmiast do tematu...
Myśmy się umówili z Ciąglewiczem, aby, przetrzymywał u siebie tę korektę pism Zatorskiego... Ale w nieskończoność przeciągnąć się nie da... Ciężkie przejścia czekają z tem Zatorską. Ciąglewicz będzie musiał ostatecznie powiedzieć, że skończył, odda jej skrypty, — a wtedy... Zatorska chce to drukować po gazetach, — spuściznę po bohaterze...
Oczy Smolarskiego poszarzały, w kątach wilgotnych ust drżał bolesny skurcz... Duża, krótko strzyżona głowa chyliła się na cienkiej szyji, źrenice zdawały się unikać jakiejś brutalnej odpowiedzi...
— Spuściznę duchową po bohaterze... Kogo to obchodzi?... A nowych bohaterów tak dużo przybywa wciąż, że