Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/229

Ta strona została przepisana.

nie wiem, czy Zatorska znajdzie dla swego tak łatwo miejsce?...
— Ma pan rację... Wogóle miejsca ciągle ubywa, a wrażeń przybywa...
Nie rozumiał.
Wytłomaczyła mu to dopiero w przedpokoju, pod tą idjotyczną „lampą Aladyna“.
— Tak samo przecież w sercach ludzkich... Miejsca ubywa a wrażeń nowych coraz więcej... (Myślała o Janinie), Stare rzeczy się zapomina, nowe nie wiadomo gdzie podziewać...
Smolarski zrozumiał... Powróciły mu na trójkątną twarz szare spłoszone uśmiechy...
I w tych uśmiechach, niby w dżdżu sypkim, pożegnał się, nic już nie mówiąc...
Została sama. Zgasiła lampę. Szkła zbladły, lśniąc w powietrzu blaskiem krzywych blizn...
Czy to, co mówiła, tyczyło się samego tylko Smolarskiego?...
Tego wieczora, nie mogąc sobie znaleść miejsca, rzuciła się na łóżko w ubraniu i tak zasnęła...
Ale nerwy nerwami! Rzeczywiście, na drugi dzień po południu zjawiła się Janina...
Miałyż sobie opowiadać szczegółowo ten cały rok niedoli?! Czy nie wystarczy, gdy się ręce na rękach położy?...
Ty wiesz, — ty wiesz...
— Wiesz co teraz robię?... Szukam zajęcia...
Janina powątpiewała w skuteczność tych poszukiwań —... Mogła zawsze służyć przyjaciółce szpitalem.
— Wkręcę cię, kiedy chcesz, gwarantuję...
Zresztą Janina była bardzo rozczarowana „pod względem gojenia ran“ i ocierania łez biednej ludzkości...
— Wojna trwa tak długo, że i z miłosierdzia zrobił się fach...
Pozatem Janina radziła Ciąglewicza trzymać „ciepło“. Projekt wspólnej „naszej sztuki“ kolosalny.
— Gram Annę Jagiellonkę...
Maryśka uśmiechnęła się: — Żeby nie z takim powodzeniem, jak wtedy Polskę... Pamiętasz w teatrze Ludowym?...
— O nie, — „Polska“ zanadto odbiła się potem na prywatnym życiu Janiny.