Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/245

Ta strona została przepisana.

które sporządzała Karowska z pigwy, ginęła przytem z ciekawości, jak się zacznie właściwa rozmowa...
Bo to będzie nietylko rzecz sama, ale jakby rodzaj związku, rehabilitacji, aktu, ślubu, coś, od czego oczy jej napełnione strachem z ulgą spoczywały na Ciąglewiczu...
Rozczarowała się poniekąd, bo Franciszek robił to całkiem poprostu... Oto wyciągnął swą tekę, odpiął, połyskując sygnetem i położył z lewej strony maszyny.
Zatorska sprawdziła spis rzeczy. Zmarszczywszy czoło w małe równe fałdy, przeglądnęła starannie rękopisy.
— Nie było dużo błędów, — rzekł Ciąglewicz, jasnym przytomnym tenorem, — nawet nie mogę właściwie określić, czy to błędy... To zależy czy według Kryńskiego, czy też Akademji...
— Przypuszczam, że na nabywcy zrobi lepsze wrażenie, jeśli przepiszę na maszynie jeszcze...
— Ma się rozumieć...
Stali teraz wszyscy troje. Zatorska opierała lekko palce na białych krążkach liter maszyny... Niby ołowiane chrząszcze na sztywnych drutach, unosiły się wolno czarne znaki i nie dotykając gumowego wałka, upadały z powrotem...
Więc tak, więc tak, więc to tyle, co do manuskryptów...
Teraz Maryśce dech zatamowało w piersiach... Rację miała, że takie rzeczy powinien robić tylko mężczyzna i że taka ofiara, jak ich teraz, z niejednej przewiny może człowieka rozgrzeszyć...
Ciąglewicz postawił blizko lampy kuferek... Odemknął boczne skówki, odpiął główną i otworzył...
— A tu, proszę pani, są te rzeczy... Były one z serdecznym pietyzmem przechowywane przez panią Miechowską...
Dobrze, że wymienił jej nazwisko. Wypadało to poniekąd uroczyściej...
Wyciągnął z walizeczki buty, czapkę, pas, stary notes wygięty, w ceratowej oprawie w kratkę, wreszcie, niby skibę szarej ziemi, sztywną, pomiętą bluzkę munduru...
Zatorska schyliła głowę. Nagle żałosne kwilenie wyrwało się jej, jakby nie z ust, a z malutkiego klinka dekoltu, — tak cienkie i przenikliwe... Upadła twarzą między te buty, na fałdy bluzki... Jej mała ciemna głowa drżała na materji munduru, to znów staczała się między okrągłe nosy piechockich buciarów.