Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/250

Ta strona została przepisana.

jakbyś trzymał w ręku nie papier, a serce Stefana, jego myśli, jego żywą duszę i krew... Kiedyś zrozumiesz, że ty sam jesteś z tej krwi... Jutro zaniosę to do księgarza, do wydawcy. Wydawca wydrukuje, ogłosi w książce... Książkę tę będą czytać różni ludzie... I...
Nie mogła znaleść tego stosunku nagrody do straty, jaki zachodzi między wydaniem książki a śmiercią męża...
— Jeszcze nie rozumiesz tych wierszy...
Czytała mu i tłomaczyła, Adaś słuchał pilnie w nadzieji, że przecież w końcu zakrzyczy mały Józio i w ten sposób przerwie się to czytanie...
Wreszcie poszła „do ludzi”. Musiała to wszystko załatwić w ciągu jednego dnia, bo nie mogli jej dawać w redakcji ciągłych urlopów...
Szła tak szybko, z tak wdzięczną, cichą radością w sercu, z jaką chyba idzie rolnik zobaczyć, czy wzeszło... Już słyszała te godne, pełne współczucia odpowiedzi redaktorów... Ten, może nawet aż niemiły przydech pośpiechu, z jakim każdy wydawca chwyta modne nazwisko...
Pierwszy, nieoczekiwany zawód spotkał ją zaraz na wstępie w dużym dzienniku mieszczańskim... Tak długo siedziała w przedpokoju obok chłopca, podającego redaktorom herbatę...
Mimo, że dała bilet, nikt jej nie wzywał.
Po pewnym czasie odważyła się położyć parasolkę na ogromnej pace papieru. Tych ubitych pak stało tu mnóstwo. Podobne były do olbrzymich walców kamiennych, jakimi tłoczy się szosy...
Oto, — prasa...
Jakże Stefan śmiał się zawsze i szydził z prasy... Potęga śmietnika, — mawiał po każdej kłótni z redakcją...
A teraz?... Trochę tego papieru (nie ubyłoby z takiego walca nawet na szerokość dłoni) i jest wydana książka i jest wieczysty pomnik jej męża...
Nie mogąc się doczekać, weszła do środka... W drzwiach minął ją chłopiec z mokrymi jeszcze świstkami korekty, tak podobnymi do zabrudzonych podbródków dziecinnych.
W pierwszym pokoju, prócz osowiałych mebli niebyło nikogo... Po całej podłodze przebiegł trzask zeschniętych parkietów... Zatorska wstąpiła ostrożnie na chodnik...
Tak, tak, — myślała, towarzysząc zdecydowaną wolą i od-