Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Łuk.pdf/253

Ta strona została przepisana.

Poprawić, poprawić, — trzeszczały za nią parkiety redakcji...
Czyżby Ciąglewicz źle jej poradził, źle rozdzielił utwory?!... Znał się przecież na tendencjach poszczególnych pism?... A tymczasem, — nie wzeszło, nie wzeszło...
Powtarzała to sobie ustawicznie po drodze do katolickiego dziennika, który się mieścił w starym, do olbrzymiej krakuski podobnym, domu, na cichej uliczce przy plantach... Przystanęła, żeby ochłonąć...
Wiało tu jakąś rzewną, emerytowaną polskością... Poczciwa dokładność Andriollego ścieliła się w rysunku małych kamyczków bruku...
Nie wzeszło, — nie wzeszło...
Miły szum drzew z plant podchwycił jej westchnienie i niósł dalej, zda się dokoła całego Krakowa, poprzez liście, nad głowami samotnych przechodniów i rozbawionych dzieci...
Objęta fanatyczną ciszą jednej jedynej myśli ruszyła naprzód, krocząc ostrożnie po karych sękach czysto umytych stopni.
Zaraz w pierwszym pokoju wytłomaczył jej współpracownik żydek, chrzczony podobno przez samego biskupa, że obecnie tych rzeczy drukować!...
— Zasadniczo inny kierunek pisma, — zasadniczo przciw walce orężnej Polaków...
Roześmiał się dobrotliwie, jakby sprzedawał wyborne rodzynki, których ona nie chce przyjąć...
W redakcji konserwatywnego organu, wytworny redaktor, z dzikim mięsem pod górną wargą, przerwał odrazu całą rzecz: — W tym polskim wojsku byli, proszę pani, chyba sami literaci, każdy z nich zostawił Jakąś spuściznę...
Wyszła stamtąd, mokra od potu...
Nie wzeszło, nigdzie nie wzeszło...
Odetchnęła sekundę w kościele świętego Krzyża, na ławce, przed grobowcem Modrzejewskiej... Jaka wielka sława, a jaki kamień malutki... I Wyspiański tu coś śnił kiedyś, podobno... Na rusztowaniach, — o zmroku...
A teraz, w ciche południe, grzeją się tu na piersi biednej żony pomięte wiersze Stefana... Ze zdwojoną mocą odżywać jęły te wszystkie krzywdy, których doznał jej mąż od tych krakowskich ludzi! Cóż, — ją oni nic nie obchodzili, — ale dla niego!... Przecież to jego publiczność... Jego spadkobier-